Chodź się powłóczyć śród łąk W blasku miesiąca. Dość miała mroku i mąk Dusza milcząca. Strumień - łyskliwy jak stal, Trawa - łkająca. Wiatrak i rzeczka, i dal W blasku miesiąca. Któż by się trapił, gdy w krąg Noc czarująca? Chodź się powłóczyć śród łąk W blasku miesiąca.
Zamknij pamięć, bo idzie burza, Wiatr firanki nadyma. Idzie burza, niebo się zachmurza I patrzy moimi oczyma. Zamknij oczy, żeby noc opadła Na burzliwe, na huczące dalekim gongiem. Wieją firanki jak widziadła. Zamknij okno. Rozpacz nadciąga. Między oknem i pamięcią - przeciągiem Ciemne myśli, jasne oczy - a przez ulicę Dumy szumne i żałobne chorągwie. Zamknij życie. Otwórz śmierć. Już błyskawice.
PAŃSTWO VON KLEIST Tak. A ponadto donosimy, że leżymy zastrzeleni - i jeszcze w tej chwili można nas odnaleźć. Bardzo staromodnie leżymy - przytuleni, a trawy zwyczajnie ruszają się - i drzewa, bo wszystko jest w ruchu: państwowe trawy i państwowe drzewa, nawet i nasze ciała, wyjątkowo martwe (gdyby popatrzeć na nie z pewnej odległości, jak pewnie to uczynisz, wiadać że falują w tę samą stronę, co wszelka natura, wiatr jest po prostu). List ci przyniosę we śnie. Otwieraj go wolno. Wszystko należy robić cicho i powoli, ponieważ miłość jednak jest. Tak.
Nie lubię gdy mi mówią po imieniu Gdy w zdaniu jest co drugie słowo - brat Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu Z uśmiechem wykrzykując - kopę lat! Nie lubię gdy czytają moje listy Przez ramię odczytując treść ich kart Nie lubię tych co myślą, że na wszystko Najlepszy jest cios w pochylony kark
Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą Gdy nawet już ich dławi własny pęd!
Nie cierpię poczucia bezradności Z jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb Nie cierpię zbiegów złych okoliczności Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel Nie cierpię więc nie wyjaśnionych przyczyn Nie cierpię niepowetowanych strat Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat
Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę W słuchawce suchy metaliczny szczęk Ja nienawidzę strzałów w tył głowy Do salw w powietrze czuję tylko wstręt Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych Kiedy uśmiecham się do tych którym służę Choć z całej duszy nienawidzę ich!
WYŁĄCZ MNIE Wyłącz mnie, wyłącz mnie. Tego chcę, wyłącznie. Kochanie. Wyłącz mnie. Tego chcę. Wyłącz mnie. Wyłącz mnie.
Wstydzę się. Okropnie. Wyłącz mnie. Połącz mnie z niebytem. Byłem złem i mitem. Wyłącznie. Wyłącz mnie. Ty łącz mnie odtąd z niczym. Kochanie. Z niczym łącz mnie. Odłącz mnie od dotyku. Od wspomnień ty odłącz mnie. Rozłącz mnie z miastem. Tak się postępuje z zepsutym radiem, którego oczko już nie świeci. Kochanie, wyłącz mnie.