środa, 21 listopada 2012

take me out




* * *

Chodź się powłóczyć śród łąk 
    W blasku miesiąca.
Dość miała mroku i mąk
    Dusza milcząca.

Strumień - łyskliwy jak stal,
    Trawa - łkająca.
Wiatrak i rzeczka, i dal
    W blasku miesiąca.

Któż by się trapił, gdy w krąg
    Noc czarująca?
Chodź się powłóczyć śród łąk 
    W blasku miesiąca.

tł. Julian Tuwim



wtorek, 20 listopada 2012

poddać duszę chemicznym środkom



MAGNETYZM


Iskrzy się noc i iskrzy.
Motyle są jak mosty
skonstruowane. Mnóstwo
cekinów nocą.

Mówi się "kocham",
bo chce się odezwu.
i "śmierć" się odpowiada,
choć trzeba inaczej.

Dotyka się łagodnie.
Każdy dotyk ma echo.
I oczy się odwraca
z delikatnością zwierząt.




poniedziałek, 19 listopada 2012

I saw your brown eyes turning once to fire




FALSTART

Tym tylko jestem, co powiedzieć zechcę.


(pomiędzy Starym i Nowym
Testamentem jest 
szczelina, tam mieści się sens)
(nie chciałem 
tego mówić)



Okrutny poniedziałku!
Neil Young z Crazy Horse
grają piosenkę Like A Hurricane w ciemnościach.



Zawsze trzeba zostawić jakiś dobry numer
na koniec.


niedziela, 18 listopada 2012

po zimie znów przyjdzie jesień


Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na przegubie na wypadek nagłego zaniku pamięci




1.JEŻELI COŚ CIĘ BOLI: 
- DOBRA WIADOMOŚĆ: ŻYJESZ. 
- ZŁA WIADOMOŚĆ: TEN BÓL 
CZUJESZ WYŁĄCZNIE TY. 

2.TO WSZYSTKO DOOKOŁA, 
CO CIĘ SZCZELNIE OTACZA 
NIE CZUJĄC TWEGO BÓLU, 
JEST TO TAK ZWANY ŚWIAT. 

3.UBAWI CIĘ, ŻE JEST ON 
REALNY I JEDYNY, 
A LEPSZEGO NIE BĘDZIE 
PRZYNAJMNIEJ PÓKI ŻYJESZ. 

4.GDY JUŻ SKOŃCZYSZ SIĘ ŚMIAĆ, 
ODRZUĆ LOGICZNY WNIOSEK, 
ŻE TAKI ŚWIAT BYĆ MUSI 
PRZYWIDZENIEM LUB SNEM. 

5.TRAKTUJ GO CAŁKIEM SERIO, 
JAK ON PRZED CHWILĄ CIEBIE - 
DOKONUJĄC WYBORU 
SPECJALNEJ CIĘŻARÓWKI, 

6.BY W OKREŚLONYM MIEJSCU 
I UŁAMKU SEKUNDY 
POTRĄCIŁA CIĘ, KIEDY 
PRZECHODZIŁEŚ PRZEZ JEZDNIĘ.

czwartek, 15 listopada 2012

czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart.



BURZA


Zamknij pamięć, bo idzie burza,
Wiatr firanki nadyma.
Idzie burza, niebo się zachmurza
I patrzy moimi oczyma.


Zamknij oczy, żeby noc opadła
Na burzliwe, na huczące dalekim gongiem.
Wieją firanki jak widziadła.
Zamknij okno. Rozpacz nadciąga.


Między oknem i pamięcią - przeciągiem
Ciemne myśli, jasne oczy - a przez ulicę
Dumy szumne i żałobne chorągwie.
Zamknij życie. Otwórz śmierć. Już błyskawice. 




środa, 14 listopada 2012

her little heart it could explode



PAŃSTWO VON KLEIST 

Tak. A ponadto donosimy, że
leżymy zastrzeleni - i jeszcze w tej chwili
można nas odnaleźć. Bardzo staromodnie 
leżymy - przytuleni, a trawy zwyczajnie
ruszają się - i drzewa, bo wszystko jest w ruchu:
państwowe trawy i państwowe drzewa,
nawet i nasze ciała, wyjątkowo martwe
(gdyby popatrzeć na nie z pewnej odległości,
jak pewnie to uczynisz, wiadać że falują
w tę samą stronę, co wszelka natura,
wiatr jest po prostu). List ci
przyniosę we śnie. Otwieraj go wolno.
Wszystko należy robić cicho i powoli,
ponieważ miłość jednak jest. Tak.



poniedziałek, 12 listopada 2012

Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie.



* * *


"Surgunt indocti et rapiunt coelum - 
et nos cum scientia nostra mergimur
in infernum" 

(Św. Augustyn )

Znów to szuranie, bełkotu chór, 
Znów na ulice wylazło z nór 
Dwieście tysięcy, trzysta tysięcy 
Poprzebieranych świątecznych zmór. 

Zieje pustynią zeszklały wzrok, 
W otchłań zapada każdy ich krok, 
W ultra-kolorach, w meta ubiorach 
Łażą rozwlekle przez cały rok. 

To oni - sprawcy brzuchatych bab, 
Sznycla, gazety, tryumfów, klap, 
Skrótów, paszportów, forsy i sportów, 
Słowa "gustowny" i słowa "schab". 

To oni - naród, społeczność, wiek, 
Styl i epoka, i dziejów bieg, 
Ten sam odwieczny wróg niebezpieczny, 
Podsłuch powszechny, masowy szpieg. 

Rozstąp się, bruku upiornych miast! 
Rozstąp się, niebo, zbrojownio łask! 
Biesa tępego, biesa głupiego 
Oświeć i przeraź gradem swych gwiazd!



niedziela, 11 listopada 2012

You ever think about suicide?



CZY WARTO

Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.

Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.

Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Nie, nie - nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.

Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!



czwartek, 8 listopada 2012

That's me in the corner.



NIE LUBIĘ 
(wg W. Wysockiego)

Nie lubię gdy mi mówią po imieniu
Gdy w zdaniu jest co drugie słowo - brat
Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu
Z uśmiechem wykrzykując - kopę lat!
Nie lubię gdy czytają moje listy
Przez ramię odczytując treść ich kart
Nie lubię tych co myślą, że na wszystko
Najlepszy jest cios w pochylony kark

Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza
Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce
Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę
Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się
Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą
Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp
Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą
Gdy nawet już ich dławi własny pęd!

Nie cierpię poczucia bezradności
Z jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb
Nie cierpię zbiegów złych okoliczności
Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel
Nie cierpię więc nie wyjaśnionych przyczyn
Nie cierpię niepowetowanych strat
Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń
Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat

Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę
W słuchawce suchy metaliczny szczęk
Ja nienawidzę strzałów w tył głowy
Do salw w powietrze czuję tylko wstręt
Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę
Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych
Kiedy uśmiecham się do tych którym służę
Choć z całej duszy nienawidzę ich!







wtorek, 6 listopada 2012

parszywy czas.



DESZCZ JESIENNY


O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...








poniedziałek, 5 listopada 2012

And if you bump into the devil, tell him I understand.



WYŁĄCZ MNIE

Wyłącz mnie, wyłącz mnie.
Tego chcę, wyłącznie.
Kochanie. Wyłącz mnie.
Tego chcę. Wyłącz mnie.
Wyłącz mnie.

Wstydzę się. Okropnie.
Wyłącz mnie. Połącz mnie
z niebytem. Byłem złem
i mitem. Wyłącznie.
Wyłącz mnie.


Ty łącz mnie odtąd z niczym.
Kochanie. Z niczym łącz mnie.
Odłącz mnie od dotyku.
Od wspomnień ty odłącz mnie.
Rozłącz mnie z miastem. Tak się
postępuje z zepsutym
radiem, którego oczko
już nie świeci. Kochanie,
wyłącz mnie.



niedziela, 4 listopada 2012

egzystencjalny paw.



NAGŁE SPOJRZENIE

Ludzie baryły, ludzie zwierzęta,
Żerdzie, przedmioty poprzebierane,
Drewna chodzące, kto was opętał,
Duchy kanciaste, śmiercią nękane?

Czego tak łypiesz dziurami w głowie,
Straszny wysoki koniu w krawacie?
Słupie z czupryną, wiechciu włochaty,
Koźle beczący - skąd przybywacie?

Kto wami rusza, o czym mówicie,
Z głębin patrzący, martwi, zaklęci,
Kości, sklecone w ruchome życie,
Widma prastarej, ciemnej pamięci?

Wierzbo w surducie, krowo brodata,
Cepie we fraku, duchy skrzypiące,
Z pustych bezmiarów, z mętnego świata
Głucho i głupio do mnie mówiące?

Skądżem tu wziął się przy stole z wami,
Stwory diabelskie, graty człowiecze?
- Oczy jak płomień! Ręce jak miecze!
Bijcie szatana egzorcyzmami!