wtorek, 25 grudnia 2012

poziomkowy koń.




OSTATNI PROMYK NADZIEI 

Przepiłem jedyne 10 oboli
został mi tylko ostatni promyk nadziei 
rzuciłem go na bufet
szynkarz nie spodziewal się takiej gratki
znał się na tym więc poznał w lot 
że to nie jest byle jaka sztuka 
to nie jest troska wyrobnika
ani kalkulacja kupca 
ani niepokój spadkobiercy
ale nadzieja bezwzględna i okrutna 
                               luksusowa
                               wielokaratowa
                               arystokratyczna
nadzieja zniszczenia świata
i kreacja idiotycznych ogrodów

o jak pięknie w palcach tego głupca
lśni mój ostatni promyk nadziei. 




środa, 21 listopada 2012

take me out




* * *

Chodź się powłóczyć śród łąk 
    W blasku miesiąca.
Dość miała mroku i mąk
    Dusza milcząca.

Strumień - łyskliwy jak stal,
    Trawa - łkająca.
Wiatrak i rzeczka, i dal
    W blasku miesiąca.

Któż by się trapił, gdy w krąg
    Noc czarująca?
Chodź się powłóczyć śród łąk 
    W blasku miesiąca.

tł. Julian Tuwim



wtorek, 20 listopada 2012

poddać duszę chemicznym środkom



MAGNETYZM


Iskrzy się noc i iskrzy.
Motyle są jak mosty
skonstruowane. Mnóstwo
cekinów nocą.

Mówi się "kocham",
bo chce się odezwu.
i "śmierć" się odpowiada,
choć trzeba inaczej.

Dotyka się łagodnie.
Każdy dotyk ma echo.
I oczy się odwraca
z delikatnością zwierząt.




poniedziałek, 19 listopada 2012

I saw your brown eyes turning once to fire




FALSTART

Tym tylko jestem, co powiedzieć zechcę.


(pomiędzy Starym i Nowym
Testamentem jest 
szczelina, tam mieści się sens)
(nie chciałem 
tego mówić)



Okrutny poniedziałku!
Neil Young z Crazy Horse
grają piosenkę Like A Hurricane w ciemnościach.



Zawsze trzeba zostawić jakiś dobry numer
na koniec.


niedziela, 18 listopada 2012

po zimie znów przyjdzie jesień


Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na przegubie na wypadek nagłego zaniku pamięci




1.JEŻELI COŚ CIĘ BOLI: 
- DOBRA WIADOMOŚĆ: ŻYJESZ. 
- ZŁA WIADOMOŚĆ: TEN BÓL 
CZUJESZ WYŁĄCZNIE TY. 

2.TO WSZYSTKO DOOKOŁA, 
CO CIĘ SZCZELNIE OTACZA 
NIE CZUJĄC TWEGO BÓLU, 
JEST TO TAK ZWANY ŚWIAT. 

3.UBAWI CIĘ, ŻE JEST ON 
REALNY I JEDYNY, 
A LEPSZEGO NIE BĘDZIE 
PRZYNAJMNIEJ PÓKI ŻYJESZ. 

4.GDY JUŻ SKOŃCZYSZ SIĘ ŚMIAĆ, 
ODRZUĆ LOGICZNY WNIOSEK, 
ŻE TAKI ŚWIAT BYĆ MUSI 
PRZYWIDZENIEM LUB SNEM. 

5.TRAKTUJ GO CAŁKIEM SERIO, 
JAK ON PRZED CHWILĄ CIEBIE - 
DOKONUJĄC WYBORU 
SPECJALNEJ CIĘŻARÓWKI, 

6.BY W OKREŚLONYM MIEJSCU 
I UŁAMKU SEKUNDY 
POTRĄCIŁA CIĘ, KIEDY 
PRZECHODZIŁEŚ PRZEZ JEZDNIĘ.

czwartek, 15 listopada 2012

czerwień mojej krwi to tylko jakiś żart.



BURZA


Zamknij pamięć, bo idzie burza,
Wiatr firanki nadyma.
Idzie burza, niebo się zachmurza
I patrzy moimi oczyma.


Zamknij oczy, żeby noc opadła
Na burzliwe, na huczące dalekim gongiem.
Wieją firanki jak widziadła.
Zamknij okno. Rozpacz nadciąga.


Między oknem i pamięcią - przeciągiem
Ciemne myśli, jasne oczy - a przez ulicę
Dumy szumne i żałobne chorągwie.
Zamknij życie. Otwórz śmierć. Już błyskawice. 




środa, 14 listopada 2012

her little heart it could explode



PAŃSTWO VON KLEIST 

Tak. A ponadto donosimy, że
leżymy zastrzeleni - i jeszcze w tej chwili
można nas odnaleźć. Bardzo staromodnie 
leżymy - przytuleni, a trawy zwyczajnie
ruszają się - i drzewa, bo wszystko jest w ruchu:
państwowe trawy i państwowe drzewa,
nawet i nasze ciała, wyjątkowo martwe
(gdyby popatrzeć na nie z pewnej odległości,
jak pewnie to uczynisz, wiadać że falują
w tę samą stronę, co wszelka natura,
wiatr jest po prostu). List ci
przyniosę we śnie. Otwieraj go wolno.
Wszystko należy robić cicho i powoli,
ponieważ miłość jednak jest. Tak.



poniedziałek, 12 listopada 2012

Gawiedziowstręt - źle się czuję w tłumie.



* * *


"Surgunt indocti et rapiunt coelum - 
et nos cum scientia nostra mergimur
in infernum" 

(Św. Augustyn )

Znów to szuranie, bełkotu chór, 
Znów na ulice wylazło z nór 
Dwieście tysięcy, trzysta tysięcy 
Poprzebieranych świątecznych zmór. 

Zieje pustynią zeszklały wzrok, 
W otchłań zapada każdy ich krok, 
W ultra-kolorach, w meta ubiorach 
Łażą rozwlekle przez cały rok. 

To oni - sprawcy brzuchatych bab, 
Sznycla, gazety, tryumfów, klap, 
Skrótów, paszportów, forsy i sportów, 
Słowa "gustowny" i słowa "schab". 

To oni - naród, społeczność, wiek, 
Styl i epoka, i dziejów bieg, 
Ten sam odwieczny wróg niebezpieczny, 
Podsłuch powszechny, masowy szpieg. 

Rozstąp się, bruku upiornych miast! 
Rozstąp się, niebo, zbrojownio łask! 
Biesa tępego, biesa głupiego 
Oświeć i przeraź gradem swych gwiazd!



niedziela, 11 listopada 2012

You ever think about suicide?



CZY WARTO

Zwalić by można się z nóg
Co rusz,
Co krok.

Co noc,
To szloch
I rozpacz.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Raczej nie warto.
Nie, nie - nie warto.

Zginąć by można jak nic:
Do żył
Jest nóż.

Lub w dół
Na bruk
Z wysoka.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Chyba nie warto...
Nie, nie - nie warto.

Jechać by można do miast
Lub w las
Na błoń.

Na koń
I goń
Nieboskłon.

Ale czy warto?
Może nie warto?
Ech, chyba warto...
Tak, tak - warto.
Bardzo to warto.
O, tak - to warto.
Jeszcze jak warto!



czwartek, 8 listopada 2012

That's me in the corner.



NIE LUBIĘ 
(wg W. Wysockiego)

Nie lubię gdy mi mówią po imieniu
Gdy w zdaniu jest co drugie słowo - brat
Nie lubię gdy mnie klepią po ramieniu
Z uśmiechem wykrzykując - kopę lat!
Nie lubię gdy czytają moje listy
Przez ramię odczytując treść ich kart
Nie lubię tych co myślą, że na wszystko
Najlepszy jest cios w pochylony kark

Nie znoszę gdy do czegoś ktoś mnie zmusza
Nie znoszę gdy na litość brać mnie chce
Nie znoszę gdy z butami lezą w duszę
Tym bardziej gdy mi napluć w nią starają się
Nie znoszę much co żywią się krwią świeżą
Nie znoszę psów co szarpią mięsa strzęp
Nie znoszę tych co tępo w siebie wierzą
Gdy nawet już ich dławi własny pęd!

Nie cierpię poczucia bezradności
Z jakim zaszczute zwierzę patrzy w lufy strzelb
Nie cierpię zbiegów złych okoliczności
Co pojawiają się gdy ktoś osiąga cel
Nie cierpię więc nie wyjaśnionych przyczyn
Nie cierpię niepowetowanych strat
Nie cierpię liczyć nie spełnionych życzeń
Nim mi ostatnie uprzejmy spełni kat

Ja nienawidzę gdy przerwie mi rozmowę
W słuchawce suchy metaliczny szczęk
Ja nienawidzę strzałów w tył głowy
Do salw w powietrze czuję tylko wstręt
Ja nienawidzę siebie kiedy tchórzę
Gdy wytłumaczeń dla łajdactw szukam swych
Kiedy uśmiecham się do tych którym służę
Choć z całej duszy nienawidzę ich!







wtorek, 6 listopada 2012

parszywy czas.



DESZCZ JESIENNY


O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...








poniedziałek, 5 listopada 2012

And if you bump into the devil, tell him I understand.



WYŁĄCZ MNIE

Wyłącz mnie, wyłącz mnie.
Tego chcę, wyłącznie.
Kochanie. Wyłącz mnie.
Tego chcę. Wyłącz mnie.
Wyłącz mnie.

Wstydzę się. Okropnie.
Wyłącz mnie. Połącz mnie
z niebytem. Byłem złem
i mitem. Wyłącznie.
Wyłącz mnie.


Ty łącz mnie odtąd z niczym.
Kochanie. Z niczym łącz mnie.
Odłącz mnie od dotyku.
Od wspomnień ty odłącz mnie.
Rozłącz mnie z miastem. Tak się
postępuje z zepsutym
radiem, którego oczko
już nie świeci. Kochanie,
wyłącz mnie.



niedziela, 4 listopada 2012

egzystencjalny paw.



NAGŁE SPOJRZENIE

Ludzie baryły, ludzie zwierzęta,
Żerdzie, przedmioty poprzebierane,
Drewna chodzące, kto was opętał,
Duchy kanciaste, śmiercią nękane?

Czego tak łypiesz dziurami w głowie,
Straszny wysoki koniu w krawacie?
Słupie z czupryną, wiechciu włochaty,
Koźle beczący - skąd przybywacie?

Kto wami rusza, o czym mówicie,
Z głębin patrzący, martwi, zaklęci,
Kości, sklecone w ruchome życie,
Widma prastarej, ciemnej pamięci?

Wierzbo w surducie, krowo brodata,
Cepie we fraku, duchy skrzypiące,
Z pustych bezmiarów, z mętnego świata
Głucho i głupio do mnie mówiące?

Skądżem tu wziął się przy stole z wami,
Stwory diabelskie, graty człowiecze?
- Oczy jak płomień! Ręce jak miecze!
Bijcie szatana egzorcyzmami!



poniedziałek, 29 października 2012

Ojcze mój, halny wietrze, powiej ku północy.

TATRY

W dali!.. jakby ciągnący ławą huf kresowy
Z gwiazdami na szyszakach, z proporcem obłoków
Zakamieniał, dotarłszy aż do nieba stoków
Tak Tatry ciemnym murem zwarły dumne głowy

Wielki jak sny młodości  - mroźny kraj śniegowy
Gdzie król burz - halny orkan - błądzi w szacie mroków
Gdzie wiszą gniazda orłów, gromów i potoków,
Gdzie mistrz świata w obłokach ma tron granitowy!

Tatry!.. czemuż jak siedzib szukające ptaki
Myśli moje ku waszej zamarłej pustyni
Lecą przez mgłę tęskoty i przez marzeń szlaki? 

O pustymi tatrzańska! bo na tym obszarze
Całej mojej ojczyzny - o skalna świątyni - 
W tobie jednaj są jeszcze - swobody ołtarze 



***
widok z Koprowego Wierchu
***


niedziela, 28 października 2012

hi.

PANTOFELEK

Dzieci są milsze od dorosłych 

zwierzęta są milsze od dzieci
mowisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy mi jest pierwotniak pantofelek

no to co 

milszy jest mi pantofelek
od ciebie ty skurwysynie


Kiss me quick while we still have this feeling.



MIŁOŚĆ

Miłość
mistrz brawurowej jazdy a nie logicznego uzasadnienia
Uzasadnienie szuka korzyści

Miłość
nie daje się zbić z tropu
przychodzi na silnych samozjadających sie nogach
zainteresowanie sobą umiera

Miłość
ryzykuje wszystko nie prosi o nic
przegrywa boskie dary w kasynie

Bez przyczyny Bóg obdarzył Cię życiem
bez przyczyny oddaj je z powrotem
Przegrywanie siebie przekracza wszystkie religie
Religia szuka łaski i przychylności
Ale ci
którzy zgrywają się w kasynie życia
są ulubiencami Boga
ponieważ ani nie wystawiają Pana na próbę
ani nie pukają w drzwi zysków i strat

tł. Janusz Wielobób


sobota, 27 października 2012

push me to the floor

LISTOPAD

Listopad, niemal koniec świata, kilka minut przed zmierzchem.

Schroniłem się w kawiarni, siadłem tyłem do światła.
Wolne? Zajęte - odpowiadam, rzucam kurtkę na to drugie krzesło.

Och, gotów jestem już wyjść z tego miasta, ręce wytrzeć o
liście, cały ten kurz, tłuszcz miasta
wytrzeć o liście, wyjdź ze mną, zobaczysz.

Znudzimy się i pozabijamy po tygodniu, ale pomyśl o tych
łunach, które pozostawimy za sobą, o tych wszystkich miejscach
i kobietach, mężczyznach; pomyśl - z jaką ulgą

będziemy krzyczeć w hotelowym pokoju, na najwyższym piętrze,
a nasze krzyki dotrą na pewno aż na
portiernię. Wolne? Już za chwilę będzie wolne - odpowiadam. Zmierzch.




czwartek, 25 października 2012

Nothing lasts forever soon we will be sober.


ANIOŁ I JAKUB

Jak Jakub z Aniołem, tak ja z tym wspomnieniem
mocuję się, lecz nadaremnie,
bo ono silniejsze ode mnie
i słodkie nieskończenie



środa, 24 października 2012

Wszyscy liczymy liście ciekawe czy liście liczą nas




WIDMO JESIENI

Tak żywe niegdyś błękity 
Cieniami zaszły szaremi, 
Jakiś duch mgłami spowity 
Zimną dłoń kładzie na ziemi. 

Przez mgieł przejrzyste zasłony 
Przegląda postać widziadła, 
Wzrok jakby mgłami zaćmiony, 
Twarz chłodna, smutna, wybladła. 

Na czole wieniec sczerniały 
Kropelki sączy wilgotne... 
Po kwiatach, co się rozwiały, 
Zostały ciernie samotne. 

Tak płynie z schyloną twarzą, 
Roznosząc ciszę złowrogą, 
A łzawe spojrzenia rażą 
Sennością, smutkiem i trwogą. 

Przyciska do ziemi łona 
Dłoń skrzepłą - ziemia się wzdryga, 
Lecz tchem grobowym rażona, 
Martwieje - głuchnie - zastyga.




wtorek, 25 września 2012

nigdy nie byliśmy zaprzyjaźnieni.

JEST JUŻ ZA PÓŹNO, NIE JEST ZA PÓŹNO

Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości siebie odnaleźć
Tęskność zawrotna przybliża nas
Zbiegną się wreszcie tory sieroce naszych dwu planet
Cudnie spokrewnią się ciała nam

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę
Z oknem na rzekę lub też na park
Z łożem szerokim, piecem wysokim, ściennym zegarem;
Schodzić będziemy codziennie w świat

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

Jeszcze zdążymy naszą miłością siebie zachwycić
Siebie zachwycić i wszystko w krąg
Wojna to będzie straszna, bo czas nas będzie chciał zniszczyć,
Lecz nam się uda zachwycić go.

Jest już za późno!
Nie jest za późno!
Jest już za późno!
Nie jest za późno!

sobota, 15 września 2012

So I'm gonna live alone.

PEREROLO

Moment, kiedy się zapalają jednocześnie wszystkie..
..lampy uliczne w mieście.
Moment kiedy mówisz "to niepojęte, nie".. 
..i nagle nie wiem co z tym zrobić dalej.

Umrzeć, wyjechać, nie zareagować?

Moment w słońcu, gdy patrzę na Ciebie z okna autobusu.
Masz inną twarz niż w chwilach kiedy wiesz, że patrzę.
A teraz patrzysz w nic. W błyszczącą szybę.
Za którą niby jestem..

..już nie ja, nie ze mną, nie w ten sposób, nie tutaj.

Może się wydarzyć wszystko, bo wszystko się wydarza.
Wszystko określają trzy podstawowe pozycje.
Mężczyzna na kobiecie. Kobieta na mężczyźnie.
Albo to co teraz.

Kobieta i mężczyzna przedzieleni światłem..

wtorek, 11 września 2012

nie rozumiem już tego świata.

MIESZKAŃCY

Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.

Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.

Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań - na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.

I oto idą, zapięci szczelnie,
Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo...

Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford... że kino...
Że Bóg... że Rosja... radio, sport, wojna...
Warstwami rośnie brednia potworna,
I w dżungli zdarzeń widmami płyną.

Głowę rozdętą i coraz cięższą
Ku wieczorowi ślepo zwieszają.
Pod łóżka włażą, złodzieja węszą,
Łbem o nocniki chłodne trącając.

I znowu sprawdzą kieszonki, kwitki,
Spodnie na tyłkach zacerowane,
Własność wielebną, święte nabytki,
Swoje, wyłączne, zapracowane.

Potem się modlą: "od nagłej śmierci...
...od wojny... głodu... odpoczywanie"
I zasypiają z mordą na piersi
W strasznych mieszkaniach straszni mieszczanie.

sobota, 8 września 2012

black blood, black tears.


SPIS
Sporządziłam spis pytań‚
na które nie doczekam się już odpowiedzi‚
bo albo za wcześnie na nie‚
albo nie zdołam ich pojęć.

Spis pytań jest długi‚
porusza sprawy ważne i mniej ważne‚
a że nie chcę was nudzić‚
wyjawię tylko niektóre:

Co było rzeczywiste‚
a co się ledwie zdawało
na tej widowni
gwiezdnej i podgwiezdnej‚
gdzie prócz wejściówki;

Co z całym światem żywym‚
którego nie zdążę
z innych żywym porównać;

O czym będą pisały
nazajutrz gazety;
kiedy ustaną wojny
i co je zastąpi;

Na czyim teraz palcu
serdeczny pierścionek
skradziony mi – zgubiony;

Gdzie miejsce wolnej woli‚
która potrafi być i nie być
równocześnie;

Co z dziesiątkami ludzi –
czy myśmy naprawdę się znali;

Co próbowała mi powiedzieć M.‚
kiedy już mówić nie mogła;

Dlaczego rzeczy złe
brałam za dobre
i czego mi potrzeba‚
żeby się więcej nie mylić?

Pewne pytania
notowałam chwilę przed zaśnięciem‚
Po przebudzeniu
już ich nie mogłam odczytać.

Czasami podejrzewam
że to szyfr właściwy.
Ale to też pytanie
które mnie kiedyś opuści.

środa, 15 sierpnia 2012

Everything you have seen here has been an illusion.

I thought we might end this evening with a discussion of the soul. All of the greatest religions speak of the soul's endurance before the end of life. So what then does it mean to die? 




***
"A real mystery. I saw remarkable things but the only mystery I never solved was... why my heart couldn't let go of you."
***







czwartek, 9 sierpnia 2012

Do you know my poetry?


Auguries of Innocence

To see a world in a grain of sand,
And a heaven in a wild flower,
Hold infinity in the palm of your hand,
And eternity in an hour.

A robin redbreast in a cage
Puts all heaven in a rage.

A dove-house fill'd with doves and pigeons
Shudders hell thro' all its regions.
A dog starv'd at his master's gate
Predicts the ruin of the state.

A horse misused upon the road
Calls to heaven for human blood.
Each outcry of the hunted hare
A fibre from the brain does tear.

A skylark wounded in the wing,
A cherubim does cease to sing.
The game-cock clipt and arm'd for fight
Does the rising sun affright.

Every wolf's and lion's howl
Raises from hell a human soul.

The wild deer, wand'ring here and there,
Keeps the human soul from care.
The lamb misus'd breeds public strife,
And yet forgives the butcher's knife.

The bat that flits at close of eve
Has left the brain that won't believe.
The owl that calls upon the night
Speaks the unbeliever's fright.

He who shall hurt the little wren
Shall never be belov'd by men.
He who the ox to wrath has mov'd
Shall never be by woman lov'd.

The wanton boy that kills the fly
Shall feel the spider's enmity.
He who torments the chafer's sprite
Weaves a bower in endless night.

The caterpillar on the leaf
Repeats to thee thy mother's grief.
Kill not the moth nor butterfly,
For the last judgement draweth nigh.

He who shall train the horse to war
Shall never pass the polar bar.
The beggar's dog and widow's cat,
Feed them and thou wilt grow fat.

The gnat that sings his summer's song
Poison gets from slander's tongue.
The poison of the snake and newt
Is the sweat of envy's foot.

The poison of the honey bee
Is the artist's jealousy.

The prince's robes and beggar's rags
Are toadstools on the miser's bags.
A truth that's told with bad intent
Beats all the lies you can invent.

It is right it should be so;
Man was made for joy and woe;
And when this we rightly know,
Thro' the world we safely go.

Joy and woe are woven fine,
A clothing for the soul divine.
Under every grief and pine
Runs a joy with silken twine.

The babe is more than swaddling bands;
Every farmer understands.
Every tear from every eye
Becomes a babe in eternity;

This is caught by females bright,
And return'd to its own delight.
The bleat, the bark, bellow, and roar,
Are waves that beat on heaven's shore.

The babe that weeps the rod beneath
Writes revenge in realms of death.
The beggar's rags, fluttering in air,
Does to rags the heavens tear.

The soldier, arm'd with sword and gun,
Palsied strikes the summer's sun.
The poor man's farthing is worth more
Than all the gold on Afric's shore.

One mite wrung from the lab'rer's hands
Shall buy and sell the miser's lands;
Or, if protected from on high,
Does that whole nation sell and buy.

He who mocks the infant's faith
Shall be mock'd in age and death.
He who shall teach the child to doubt
The rotting grave shall ne'er get out.

He who respects the infant's faith
Triumphs over hell and death.
The child's toys and the old man's reasons
Are the fruits of the two seasons.

The questioner, who sits so sly,
Shall never know how to reply.
He who replies to words of doubt
Doth put the light of knowledge out.

The strongest poison ever known
Came from Caesar's laurel crown.
Nought can deform the human race
Like to the armour's iron brace.

When gold and gems adorn the plow,
To peaceful arts shall envy bow.
A riddle, or the cricket's cry,
Is to doubt a fit reply.

The emmet's inch and eagle's mile
Make lame philosophy to smile.
He who doubts from what he sees
Will ne'er believe, do what you please.

If the sun and moon should doubt,
They'd immediately go out.
To be in a passion you good may do,
But no good if a passion is in you.

The whore and gambler, by the state
Licensed, build that nation's fate.
The harlot's cry from street to street
Shall weave old England's winding-sheet.

The winner's shout, the loser's curse,
Dance before dead England's hearse.

Every night and every morn
Some to misery are born,
Every morn and every night
Some are born to sweet delight.

Some are born to sweet delight,
Some are born to endless night.

We are led to believe a lie
When we see not thro' the eye,
Which was born in a night to perish in a night,
When the soul slept in beams of light.

God appears, and God is light,
To those poor souls who dwell in night;
But does a human form display
To those who dwell in realms of day.

niedziela, 29 lipca 2012

Love has to be reinvented.


Rimbaud: Your last book..
Verlaine: yes..
Rimbaud: ..wasn't good enough.
Verlaine: You don't think so..
Rimbaud: Premarital garbage.
Verlaine: No. Love poems. A lot of people found them very beautiful.
Rimbaud: But they're all lies.
Verlaine: They're not lies, I love her.
Rimbaud: Love..
Verlaine: Yes..
Rimbaud: ..no such thing
Verlaine: What do You mean ?
Rimbaud: Whatever it is that binds families and couples together, that's not love. That's stupidity or selfishness or fear. Love does not exist. 
Verlaine: You're wrong.
Rimbaud: Self interest exist, attachment based on personal gain exist, complaisancy exist. But not love. Love has to be reinvented.

***

"Absinthe two"

***


poniedziałek, 11 czerwca 2012